wtorek, 6 października 2015

*10*

Rose 

Wyszłam z autokaru i dostałam jakieś zadanie żeby zajęła się muzyką. Wybrałam piosenki z mojej playlisty ale wydało mi się że i tak mogą się nie spodobać więc popytałam kilku osób jakie by chcieli piosenki. Niestety zajmowałam się tym bo Jeremy miał inne zajęcie czyli podrywanie dziewczyny, chłopak zawsze zajmuje się muzyką a przynajmniej tak słyszałam ale. Przyszedł wieczór i Jeremi z wielkim uśmiechem odebrał mi swoją rolę i zaczął miksować dodawać coś od siebie i usuwać. Deimon rozpalił ognisko a jakieś dziewczyny zaczęły znosić alkohol itp. Siedziałam z boku nie dając się wciągnąć do tłumu świetnie tańczących. Dei gdzieś zniknął ale co ja mam poradzić... wzięłam jedno piwo jabłkowe bo tylko takie lubię. Wypiłam i wróciłam do namiotu, po godzinie zasnęłam. Byłam wykończona a nie miałam ochoty kolejnego dnie na próbie żeby się to odznaczało. Wyrwał mnie ze snu głos i to nie jeden a dwa, jedne należał do Deimona a drugi do Jasper ( Jego najlepszego przyjaciela ). Udawałam że dalej śpię, ale to o czym mówili było tak... nieprzyzwoite
(W dzisiejszych czasach chyba tylko ja używam tego zwrotu ). Poczułam od nich sporą dawkę alkoholu i na pewno byli upici. Na początku było nawet miło słuchać jak mówią że jestem słodka i ładniutka ale kiedy usłyszałam co Deimon proponuje a Jasper się zgadza podnoszę się. Deimon lekko się uśmiecha tak jak bym mu tylko pomogła że w tym momencie się obudziłam. Patrzę z przerażeniem na nich bo wiem co chcą zrobić. Deimon złapał mnie za nogę i powoli ręką powędrował do mojego czułego miejsca. Odpycham go i szybko wstaję jednak ich jest dwóch. Zaczynam krzyczeć ale wszyscy się dobrze bawią.
- Zamknij się ! - Mówi Jasper a Deimon znów zaczyna wędrować po moim udzie. Wstaję gwałtownie ze łzami w oczach. Jasmer łapie mnie za bluzkę a ja się wyrywam ale i tak rozdarła się. Uciekam z płaczem z namiotu i lecę przed siebie żeby znaleźć się jak najdalej od tego namiotu. Słyszę jeszcze jak klną za mną. Kiedy jestem już prawie przy wodzie zwalniam i idę normalnym krokiem. Łzy już ciekną mi z oczu ale trochę się uspokoiłam. Zaczęłam patrzeć w wodę. Kiedy usłyszałam szelest odwróciłam się z przerażeniem w oczach że to oni. Na szczęście to był tylko chłopak Su... musiał zobaczyć że coś się stało i zareagować albo znów mu przeszkadzam w czymś. Przełknęłam ślinę żeby zatrzymać łzy ale on jednak zauważył że płaczę i zapytał :
- Co się stało ? - moje ramiona lekko opadają a ja nie chcę znów się rozpłakać więc wstrzymuję oddech wycieram łzy ale kolejna łza spływa po moim policzku. Nie potrafiłam odpowiedzieć bo bym musiała przy tym się rozpłakać. Spojrzałam na niego i powiedziałam cicho
- Nic ważnego - to było straszne kłamstwo ale jednak nie mogłam mu powiedzieć to musiało zostać moją tajemnicą... jedną z wielu. Przełknęłam gule w moim gardle i usiadłam nad wodą nagle sobie uświadomiłam że on jedyny się zainteresował tym dlaczego jest mi smutno... - dziękuję - dodałam, chłopak nie ukrył zdziwienie i przysiadł się do mnie sama nie wiem dlaczego przecież jest na obozie gdzie jest około trzydziestu dziewczyn które się na jego widok ślinią po za tym ma Su. Spojrzałam na niego żeby znaleźć wytłumaczenie jednak nie mogłam z jego wyrazu twarzy nic wyczytać. Odwróciłam głowę w stronę wody i zaczęłam mówić przyciszonym głosem.
- Dobrze że nie spałam - chyba zaczęło go interesować co mówię. - Mogli by mi zrobić krzywdę. - dukam tak cicho że jeżeli to słyszy to musi być bardzo skoncentrowany. Patrzę na koszulkę która jest rozdarta i zawieszam w tym miejscu wzrok. Widzę krew ale skąd ona się tu znalazła. Rozchylam lekko rozdarte części bluzki i widzę niewielką ranę zadaną czymś ostrym. Najwidoczniej przez tę adrenalinę nawet nie poczułam tego. Chłopak patrzy na ranę i pytającym spojrzeniem patrzy na mnie a ja nic nie odpowiadam... w moich oczach wraca przerażenie jak słyszę swoje imię. Serce zaczyna mi bić szybciej a ja mogę liczyć uderzenia "raz,dwa... trzy". Zza drzew widzę postać Jaspera. Chyba mnie nie zauważył bo poszedł dalej i potem usłyszałam głos Deimona
- Szmata nam uciekła - wzdrygłam się. I pokazałam chłopakowi żeby siedział cicho bo może się to dla nas (w szczególności mnie ) źle skończyć. Chłopak dopiero z trzecią moją prośbą zgadza się ale i tak nie musiał. Mógł po prostu odejść i mnie tu zostawić a jednak on tu został.
- Jutro ją dorwiemy... wróci, musi wrócić - słyszę jak wychodzą i są coraz dalej. Znów zaczynam płakać. Nie mam jak wrócić do domu, najbliższa wioska jest jakieś półgodziny drogi ale jest noc a na dodatek mam ranę która zaczęła mnie boleć.
- N... nie musisz tu siedzieć - powiedziałam bo przecież tak właściwie to raczej mnie nie lubił. - jakby cie pytali o mnie to nie widziałeś mnie...dobra - patrzę na niego i staram się wstać. Jeżeli chcę dojść do tej wsi to wolę do póki ta rana jeszcze nie boli. Gdy wstaję zaczyna mi się kręcić w głowie i prawie że upadam, nie upadłam dzięki Dylanowi który w ostatniej chwili mnie złapał. Wzdycham i chyba już piąty raz mówię :
- Dzięki... - zaczynam kasłać... wiedziałam że to wszystko się źle skończy ale nie że aż tak. Chłopak staje naprzeciwko mnie dalej trzymając mnie za rękę. Przełykam ślinę zamykam oczy i mam nadzieję że to tylko sen że tak na prawdę nie jest tak jak jest. Otwieram jednak Dylan dalej stoi przede mną.





2 komentarze:

  1. Świetne:)
    Czekam na next :)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda to prawda Dylan by mógł się pośpieszyć ! ( wyrzuty )... pozdrawiam... Rose

      Usuń