poniedziałek, 19 października 2015

*16*

Rose 

Patrzyłam na Dylana który z początku odwracał głowę. Jesteś silna wmawiałam sobie kiedy tylko wspomnienia wracały. Przełknęłam ślinę i odwróciłam wzrok... sprawiałam mu tylko problemy nie miałam ochoty jeszcze się narzucać. Chłopak zachował się stosownie co do mnie i jestem mu za to wdzięczna... Zaczęłam skubać skrawek bluzy przy rękawach. Była ciepła a do tego przyjemnie pachniała co rzadko zdarza się przy męskich ubraniach. Skurczyłam się i usiadłam na przeciwko chłopaka. Lekko podniosłam kącik ust i dotknęłam jego ręki żeby spojrzał na mnie
-Dziękuję ci Dylan -powiedziałam kiedy spojrzał na mnie -kolejny raz mi pomogłeś... -mówiłam dalej trochę speszona. Odsunęłam rękę którą dalej miałam na jego ręce. Korciło mnie żeby jeszcze raz dotknąć jego ciepłej skóry ale zostałam przy tym że rękę mam schowaną. Przełknęłam ślinę i wydukałam jeszcze raz podziękowania... Patrzył na mnie jakby nie umiał mnie rozszyfrować
-Nie musiałeś tego robić... -ciągnęłam a on wyglądał jakby się wyłączył... po prostu na mnie patrzył a mnie się to przestało podobać. -Dylan ? -Zapytałam i wyciągnęłam w jego kierunku rękę. Chłopak nie reagował -Dylan stało ci się coś ? -mój głos trochę się podwyższył. Chłopak oddychał, mrugał wyglądał jakby nic się nie stało... przełknęłam ślinę a co jeśli Deimon coś mu zrobił... Przerażona spojrzałam na niego. To on mnie uratował byłam mu wdzięczna... martwiłam się o niego i to nie jako o zwykłego chłopaka tylko jak o przyjaciela. -Dylan -powiedziałam z płaczem chłopak szybko zamrugał wziął głębszy wdech i owinął ręce wokoło mnie. Na początku się wystraszyłam ale po chwili lekko go otuliłam. -Nic ci nie jest ?
-Nie nic mi nie jest -wolałam nie drążyć tematu słyszałam jak przyśpieszony oddech Dylana powoli zwalnia.
-Dylan, wystraszyłeś mnie -powiedziałam wyplątując się z jego uścisku
-Nie chciałem
-To miejsce chyba źle na nas działa -mruknęłam i odsunęłam się na odległość rąk. -lepiej się kłaść, ja jutro wyjeżdżam nie wiem jak ty ale ja zmywam się z tego miejsca -powiedziałam i lekko opadłam głową na poduszkę. Chłopaka westchnął i położył się obok ale pomiędzy nami była dziura wielkości Sue. Sen nie przychodził czułam jak ciało w miejscach gdzie Dylan mnie dotknął zmienia swoją temperaturę. W końcu zasnęłam...

sobota, 17 października 2015

*15*

Po powrocie z Rose znalazłem sobie jakieś towarzystwo i tak spędziłem miło czas do wieczoru. Ostatecznie byłem trochę pijany, ale nie na tyle by nie zagadać do dziewczyny. Rozglądałem się w poszukiwaniu Nicolet. Kojarzył em większość twarzy, ale jej nie potrafiłem znaleźć. Miałem już się poddać i zagadać do jakiejś innej, gdy w końcu zobaczyłem ją rozmawiającą z o ile się nie mylę Madison. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech i już miałem do nich iść, gdy sobie coś uświadomiłem. Żadna z osób którym się przyglądałem w poszukiwaniu Nicolet nie była Rose. Nie wiem czemu zaniepokoiło mnie to. Krew zaczęła mi szybciej płynąć, znowu się zacząłem rozglądać. Nie było jej. Co więcej nie było także Daimona. Oczywiście nie było więcej osób, ale brak tej dwójki nie mógł znaczyć nic dobrego. Przeszedłem przez tłum w stronę lasu. Cały czas rozglądałem się w poszukiwaniu Rose. Nagle zauważyłem Sue od razu do niej podbiegł em zmierzyła mnie wzrokiem
-Czego chcesz?
-Widziałaś Rose?- spytałem
-Teraz ona jest twoją ofiarą?odpowiedziała pytaniem na pytanie w normalnych okolicznościach pewnie bym sie w to pojawił, ale nie teraz
-Nie, ale nigdzie jej nie ma
-Nie jestem jej niańką. Skąd mam wiedzieć gdzie jest?- uznałem to za koniec rozmowy i poszedłem dalej. Może po prostu wpadam w paranorię, ale czułem, że stanie się coś złego. Nagle usłyszałem krzyk szybko przerwany. Nie myśląc wiele zacząłem biec w tamtym kierunku. Tyle, że przez alkohol miałem spowolnione rozumowanie i w pewnym momencie przestałem wiedzieć gdzie mam biec. Krzyk był zbyt krótki. Zaczął krążyć po okolicy. Nagle znów usłyszałem krzyk tym razem byłem pewien skąd pochodzi. Od razu zerwał em się do biegu. Gdy byłem już blisko zobaczyłem ich. Daimin próbował dokończyć to co zaczął wczoraj. W tym momencie całkowicie wytrzeźwiałem. Z impetem uderzyłem go w twarz najprawdopodobniej łamiąc mu jakąś kość. Rose w tym czasie się odsunęła. Była bez bluzki i bez spodni. Kapnąłem jeszcze Dajmona w brzuch. Wtedy krew przestała mi szumieć w uszach i się uspokoiłem. Schyliłem się przy dziewczynie i dotknąłem jej ramienia. Wzdrygnęła się i odwróciła by mnie uderzyć, ale się powstrzymała w napływie chwili przytuliłem ją do siebie w pierwszej chwili ją zamurowało potem wtuliła się we mnie
-Jestem przy tobie wszystko będzie dobrze- nie wiem ile tak trwaliśmy, ale w pewnym momencie dziewczyna się odsunęła nie powstrzymałem jej. Od razu spróbowała się zakryć, wstałem podałem jej spodnie z krzaków, a potem zdjąłem jeszcze swoją bluzę i też jej podałem stojąc tyłem by nie czuła się obserwowana.
-Już- powiedziała cichym głosem dopiero wtedy się odwróciłem
-Wezmę cię do obozu- powiedziałem, spojrzała na mnie trochę nieufnie, ale nic nie powiedziała. Zrobiłem to co powiedziałem i ją podniosłem. Była lekka i nie miałem żadnego problemu. Zabrałem ją do obozu i wziąłem do swojego namiotu był gdzieś na obrzeżu, więc nikt z bawiących się nawet nie zauważyłem. Byłem sam w namiocie, więc nikt i tak by tu nie wbił. Położyłem ją- Potrzebujesz czegoś?- spytałem delikatnie
-Nie- usiadłem trochę z dala od niej by nie czuła się tak skrępowana.
-Jakby co to mów- powiedziałem nie wpadłem na nic lepszego. Nie potrafię pomagać ludziom w trudnej sytuacji, sam zazwyczaj w takich momentach uciekałem w alkohol.

środa, 14 października 2015

*14*

Byłam zmęczona po tym idiotycznym treningu z Dylanem. Padłam na trawę i zaczęłam głęboko oddychać. Po chwili Dylan położył się obok.
- Jesteś przygotowana. i najważniejsza lekcja - powiedział a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę 
-Nie dam już rady- stwierdziłam i zrobiłam głęboki wdech 
-Nigdy się nie bój - powiedział stanowczym tonem co mnie trochę zdziwiło myślałam że on potrafi tylko słodko się uśmiechać i mówić tonem "chcę zaciągnąć cię do łóżka". 
-Łatwo powiedzieć.- westchnęłam 
-Tak samo łatwo zrobić- powiedział a ja na te słowa sucho się zaśmiałam. Po jakimś czasie kiedy już myślałam że spokojnie pójdę w stronę miasta. Ale nie przecież musiał mnie zaciągnąć w stronę obozu, ale nie udawajmy że jestem lekka... nie musiał mnie ciągnąć ale dalej trzymał mnie za nadgarstek mimo że posłusznie szłam. Zaczerwieniłam się mimowolnie ale szybko musiałam się ogarnąć. Kiedy doszliśmy do obozu znowu poczułam że nie dam rady a co gorsza poczułam że znikając z Dylanem zrobiłam coś złego... Su gdy się dowie mi tego nie wybaczy. Przełknęłam ślinę zamknęłam oczy otarłam nadgarstki po tym jak prawie całą drogę trochę zbyt nachalnie je ściskał. Dylan spojrzał na mnie pytająco a ja tylko rozejrzałam się. W około było pełno osób. Wśród tłumu zobaczyłam Deimona który pokazuje układ na zawodu. Kroki były proste i banalne ale nie mam się skupiać na krokach tylko na tym że mam trzymać się z daleka ode mnie. Dylan gdzieś znikł ale czułam że jednak ktoś na mnie patrzy... ale to nie było spojrzenie którego się bałam, wręcz przeciwnie. Zauważyłam Su która gdy mnie zauważa wybiegła z grona tańczących. Przeszyła mnie wzrokiem i powiedziała 
-Gdzieś ty się podziewała... -spojrzała za mnie i szybko znów na mnie jej oczy pokazywały że z czymś walczy. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Dylana, Luke i Gabriella rozmawiających. 
-Parzysz na Dylana? - zapytałam 
-Nie proszę cię... od niedawna podoba mi się Luka - lekko uniosła kącik ust 
-A co z Dylanem ? -przewróciła oczami 
-Jak to co ? Flirtował chyba z wszystkimi dziewczynami na tym obozie... skończyliśmy ze sobą 
~~Nie nadążam za nimi. -Wzruszyłam ramionami i minęłam ją. Podeszłam do tańczących. Minęłam ich a zarazem minęłam Deimona. Stanęłam za nim kilka metrów i zaczęłam patrzeć na ćwiczących. Ktoś wzdychał że to za proste... chyba z tą osobą się zgodzę takie coś to ja na rozgrzewkę robię. Gdy Deimon potyka się o kamień parskam śmiechem i to nie jest mój skryty śmiech. Mam satysfakcję z tego. Markus szybko do niego podlatuje i o mało sam się nie wywalił 
-Pytanie pierwsze ! - wołam -Czy po pijaku można tańczyć ! - chłopacy rzucają mi spojrzenie "zamknij się, bo dokończymy to czego wczoraj nie zaczęliśmy". Trochę się wzdrygnęłam ale zostawiłam to bez komentarza. Wieczorem spostrzegłam że Deimon idzie w moim kierunku. Nie było dużo osób, 
-Możemy pogadać ?- zapytał, wstałam i miałam odejść ale on złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Chciałam się wyrwać ale jego ręka w porównaniu z ręką Dylana była zaciśnięta tak mocno że ledwo krew dochodziła do mojej dłoni. Zaczęłam nagle oddychać szybciej z przerażenia. Kiedy znalazłam się w miejscu gdzie nikt mnie raczej nie usłyszy i moją jedyną opcją jest się bronić ale dzięki niej mogę zrobić sobie jeszcze większą krzywdę. Chłopak przywarł mnie do drzewa, złapał za włosy... z moich oczu popłynęły łzy. Zaczęłam się wyrywać ale on tylko jeszcze mocniej mnie złapał. Chciałam go kopnąć ale na tego też nie mogłam zrobić bo napierał na mnie w ten sposób że ni umiałam podnieść nogi. Nie wiem jak to zrobił ale nie umiałam się ruszyć mimo tego że już jednej ręki nie trzymał za to wodził nią po moim dekolcie. Zaczęłam wrzeszczeć z przerażenia. I wiercić się co chyba nie polepszyło mojej sytuacji. Przycisnął dłoń do moich ust i jeszcze bardziej naparł na mnie. Po jakimś czasie rozerwał mi koszulkę (jakby jej nie mógł zostawić) zabrał się za spodnie ale potrzebował do tego drugiej ręki. Wziął mi ją z ust a ja zaczęłam znowu się drzeć, ściągnął mi spodnie lekko podniósł i rzucił gdzieś w krzaki. Usłyszałam szelest w krzakach mogłam się tylko modlić że to pomoc a nie Marcus czy inny jego kolego. I wtedy Deimon odwrócił się a ja upadłam. Usłyszałam trzask kości. Bałam się otworzyć oczy nie wiedziałam kogo zastanę i do puki miałam je zamknięte mogłam myśleć że jednak ktoś mnie uratuje. Gdy poczułam ręce na plecach natychmiast dostałam skurczu mięśni. Otworzyłam oczy i chciałam walnąć chłopaka ale w ostatniej chwili opuściłam rękę dzięki bogu był to Dylan.  

wtorek, 13 października 2015

*13*

Dylan 

Tak właściwie nie wiem po co za nią poszedłem. Po prostu tak wyszło, Nicole po raz kolejny mnie olała, to jeszcze jest sprawa nad którą muszę popracować. Gdy jednak słyszałem głos Rose nucącej Imagine Dragon przestałem myśleć o Nicol. Właściwie to całkowicie wyłączyłem myślenie po prostu jej słuchałem *lepsze niż radio nie trzeba nosić*. Słuchałem jej jak zaczarowany i za nia pokazałem. Tak jakby marynarze za głosem syren. Jak ona to zrobiła? W pewnym momecnie przestała. Porównać można to by było do nagłego przebudzenia z drzemki. Przez chwilę gapiłem się przed siebie jak jakiś idiota nie rozumiejąc co się dzieje. W końcu jednak się ogarnąłem. Rose cały czas szła przed siebie, zacząłem się rozglądać na boki i zmarszczył brwi byliśmy kawał drogi od obozu
-Gdzie ty idziesz?- spytałem po raz drugi
-Przed siebie
-Nie kłam. Widać, że masz jakiś określony cel- stwierdziłem. Dziewczyna zatrzymała się, ale na mnie nie spojrzała. Nad czymś się zastanawiała
-Do wsi z tamtąd...- nie dałem jej dokończyć
-Chyba żartujesz- w końcu na mnie spojrzała lekko zaskoczona
-Nie
-Tak po prostu się poddajesz i kryjesz? Jak żałosnym trzeba być by to zrobić?- chyba trochę ją zranił em, ale trudno. Chwycił em jej rękę i pociągnąłem z powrotem w stronę obozu- Jeśli ktoś cię rani musisz z uniesioną głową przeć dalej i pokazać mu, że masz gdzieś jego zdanie i tym podobne rzeczy. Nie możesz uciekać. Musisz stawić temu czoła
-Ale ja nie chce- szedłem dalej ciągnąc ją nie zwracając uwagi na to, że próbowała mi się wyrwać i protestowała. Od wielu lat ćwiczyłam, więc nie miała najmniejszych szans
-Ale ja ci nie pozwolę- spojrzałem na nią przez ramię- Przecieżbędę z tobą. Czym się martwosz? Jeśli ktoś spróbował by cię tknąć w stanie trzeźwy jestem pewien, że cała wycieczka zniszczyłaby go q ciągu paru chwil
-Ale oni długo nie będą trzeźwi- głos jej się załamał. Zatrzymałem się. Tutaj miała trochę racji. Puściłem jej rękę i zwróciłem się w jej stronę
-Uderz mnie- powiedziałem. Spojrzała na mnie zszokowana- muszę określić twoje siły. Przejdziesz szybki kurs samoobrony
-Ale...
-Żadnych ale. Uderz- zamachnęła się. W tym samym momencie położyłem jej nogę i niemal się przewróciła. W ostatniej chwiki ją zlapałem- Lekcja numer jeden. Gdy ktoś jest pijany możesz po prostu podłożyć mu nogę. Nie wstanie przez dobre 20 minut alo i więcej jeśli zaśnie- pomogłem jej wstać
-Ale ich było dwóch..
-Sądzę, że znasz słaby punkt mężczyzn- przyciszyłem głos. Trochę chamskie jest uczenie dziewczyny jak doprowadzić do najgorszego bólu- więc jeśli kopniesz z całej siły bedzie to jego najgorsza nauczka. Lekcja trzecia jeśli złapie cię tak- pomogłem jej wstać , a następnie złapałem ją za ręce i przyciągnąłem do siebie plecami- najpierw uderzasz z główki potem wyswobadzasz ręce i uderzasz oo raz drugi z łokcia. Spróbuj
-Nie chcę Cię uderzyć
-Dostałem już nie raz, więc to nie problem. Tylko w praktyce się nauczysz- pierwsze sześć prób było kompletną porażką za siódmym razem w końcu jej się udało i wylądował em na ziemi trzymiąc się za noc. Nie spodziewałem się, że zrobi taki zamach
-Nic ci nie jest?- spytała
-Wszystko w porządku- nie mogłem sie przyznać, że boli. Wstałem i poklepałem ją po ramieniu- To ci wyszło. Teraz wracając do pierwszej lekcji spróbuj mnie podciąć lub podłożyć nogę. Zakatakuje cię w zwolnionym tempie- kiwnęła głową. Ćwiczyliśmy dobre dwie godziny różnych ruchów. W końcu Rose cala spocona siadła na trawie. Usiadłem obok niej. Też byłem zmęczony, ale nie mogłem tego ukazywać- Jesteś przygotowana. Ai najważniejsza lekcja
-Nie dam już rady- stwierdziła podając na ziemię
-Nigdy się nie bój
-Łatwo powiedzieć.
-Tak samo łatwo zrobić- stwierdziłem i położyłem się obok niej. Dopieto po 15 minutach zdecydowaliśmy się iść dalej. Widząc jej wahanie znów chwyciłem ją za rękę tylko tym razem już nie musiałem jej ciągnąc.

niedziela, 11 października 2015

*12*

Rose

Patrzyłam na Dylana jak na idiotę. Kiedy chłopak dał mi swoją bluzę myślałam że już całkowicie mu odwaliło ale okazało się że nie. Jego bluza była ciepła i wspaniale pachniała. Spojrzałam na chłopaka wiedząc że patrzy na zadrapanie. Chciałam mu powiedzieć żeby tak nie patrzył ale zamiast tego szybko opuściłam bluzę która zakryła mój brzuch. Spojrzał mi w oczy co odruchowo kazało mi się cofnąć. Spojrzałam w dal, zawsze tak robiłam jak czułam się nieswojo.
-Co będzie jutro ? - zapytałam bardziej siebie niż jego ale usłyszałam odpowiedź
-Zapewne nie będą niczego pamiętać. Twoją ranę pokażemy Nicolet
-Czemu? - Nie chciałam by ktoś jej oglądał i żeby później się wypytywał.
-Studiuje medycynę przynajmniej spojrzy na to medycznym wzrokiem- musiałam wymyślić jakąś dobrą historykę żeby nie zaczął mówić dalej odpowiedziałam :
-Aha - Patrzyłam teraz nie dokładnie w tamto miejsce moją uwagę przykuły gwiazdy. Nie potrafiłam zasnąć. Kiedy Dylan zasnął poczułam się dziwnie samotna. Po cichu wstałam i ruszyłam przed siebie. Chciałam się przejść. Poszłam w ciemność i usiadłam pod drzewem. Poczułam się bezpiecznie, nie mówię że przy Dylanie nie czułam się tak ale tu wiedziałam że jestem tylko ja, las i gwiazdy. Kiedy w końcu zasnęłam miałam pusty sen. Obudził mnie głos Nicolet. Wzdrygnęłam się i spojrzałam prosto w jej oczy. Dziewczyna się uśmiechnęła i powiedziała
-Wszystko w porządku nie jest aż tak źle... nawet nie trzeba będzie szyć ale trzeba to odkazić, więc nie martw się tańczyć dalej będziesz mogła
-Ale... -nie dała mi dokończyć
-Nie ma ale wszyscy wiemy że tańczysz i skandalem było by gdybyś miała przestać -wszyscy ? Jak to wszyscy tak dobrze to ukrywałam. Skąd oni to wiedzieli ? Nicolet podeszła do Dylana lekko się uśmiechnęła po czym zrobiła grobową minę i odeszła. Czyżby się pokłócili... zresztą co mnie to obchodzi. Wstałam posłałam Dylanowi wzrok mówiący "dziękuję" i poszłam na zachód bo ten kierunek wydawał mi się słuszny. Po chwili Dylan mnie dogonił co nie było wyczynem bo ledwo co uszłam pięć kroków. Spojrzałam na niego ale nie obeszło mnie dlaczego idzie ze mną nie zmuszam go do tego. Po za tym może coś chciał załatwić. Szliśmy w ciszy... aż w pewnym momencie zapytał :
-Wiesz gdzie idziemy ?
-Przed siebie - uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam nucić "Imegine Dragons". Przyśpieszyłam i wyszłam na drogę która była opustoszała. Dobra teraz trzeba się kierować na północ. Ruszyłam drogą a za mną Dylan.






sobota, 10 października 2015

*11*

Dylan

Zmarszczyłem lekko oczy. Wszystko docierało do mnie w zwolnionym tempie, ale nie z powodu na alkochol chociaż może z tego powodu także. Ale raczej z przyczyny treści. Ci dwaj.... chcieli ja zgwałcił? To było dla mnie nie zrozumiałe. Robienie czegoś wbrew jej woli? Czy przypadkiem w tym wszystkim nie chodzi o to, żeby rozkochać i żeby to ona chciała się z tobą przespać? Byłem nieźle zszokowany. Pomijając już to dziewczyna nie potrafiła do końca się utrzymać na nogach plus ta rana. Stała teraz patrząc się na mnie nadal ją trzymałem, żeby się nie przewróciła
-Usiądź na razie. Zaraz coś wymyślę
-Nie. Ja muszę iść niedaleko
-Nigdzie nie pójdziesz- powiedziałem chyba zbyt ostro bo na jej twarzy pojawiło się przerażenie i spróbowała się wyrwać- spokojnie nic ci nie zrobię- powiedziałem delikatniej nie puszczając jej- nie mogę cię puścić samej nie wiadomo gdzie
-Ja wiem gdzie- sama chyba nie była co do tego przekonana co tym bardziej nie przekonało mnie
-Nie zmienia to faktu, że jest już późna noc i nie mógłbym pozwolić byś poszła sama- stwierdziłem musiałem trochę pracować nad głosem by nie był zbyt ostry.
-Nie mogę tutaj zostać. Oni....
-Nic ci nie zrobią. Nie, jeśli będziesz ze mną- odwróciła odemnie wzrok patrząc gdzieś w bok. Właściwe to nie do końca planowałem nad tym co mówię chyba jednak wypiłem więcej niż mi się wydawało. Zauważyłem też, że dziewczyna wcale nie jest taka brzydka. Ci faceci może jednak mieli jakieś większe powody.... o czym ja myślę?
-Ale ja...
-Będziesz bezpieczna. Obiecuje- to nadal jej raczej nie przekonało.
-Mógłbyś mnie puścić?- to pytanie trochę mnie wytrąciło z kontelstu i przez chwilę stałem jak kołek potem jednak się ogarnąłem
-Tak. Oczywiście. Tylko może lepiej usiądź
-Po prostu mnie puść- powiedziała. Po tym co musiała przeżyć lepiej było po prostu zrobić to czego chciała. Tak, więc ją puściłem. Przez chwilę stała normalnie potem chciała uciec. Odwróciła się i zrobiła krok. Przygotowałem się by biec za nią, ale ta po raz kolejny się zaczęła wywraca. Złapałem ją w stanie chwili
-Jak cię puszczam to się źle kończy. Daj sobie pomóc
-Nie wrócę tam
-No dobra. Nie wrócisz- powiedziałem niespecjalnie ki to pasowało wolałbym wrócić, ale ttudno- Usiądź- tym razem wykonała moje polecenie. Odetchnąłem i usiadłem obok niej.
-A jeśli oni wrócą?
-To będą tego żałować- na chwilę zapadła cisza. Spojrzałem na nią kontem oka
 Drżała. Ściągnąłem swoją bluzę i jej podałem. Zawahała się- weź widzę, że ci zimno.mi za to jest gorąca, więc ci się bardziej przyda- kiwnęła głową i zaczęła ubierać bluzę. Miałem okazję spojrzeć na jej ranę. Krew przestała cieknąć. Tyle dobrze chyba. W następnej chwili bluza zasłoniła mi widok. Podniosłem wzrok i napotkałem jej spojrzenie. Cóż w obecnej sytuacji mogło trochę dziwnie wyglądać to, że gapię się na jej brzuch. Odsunęła  się trochę odemnie. Potem spojrzała gdzieś w dal.
-A co będzie jutro?
-Zapewne nie będą niczego pamiętać. Twoją ranę pokażemy Nicolet
-Czemu?
-Studiuje medycynę przynajmniej spojrzy na tomedycznym wzrokiem- a ja będę miał z nią jak porozmawiać dodałem w myśli wcześniej mnie zlewała. Wróciłem myślami do chwili ovecnej
-Aha- odpowiedziała tylko. Spojrzałem tak jak ona przed.siebie. To będzie długa noc

wtorek, 6 października 2015

*10*

Rose 

Wyszłam z autokaru i dostałam jakieś zadanie żeby zajęła się muzyką. Wybrałam piosenki z mojej playlisty ale wydało mi się że i tak mogą się nie spodobać więc popytałam kilku osób jakie by chcieli piosenki. Niestety zajmowałam się tym bo Jeremy miał inne zajęcie czyli podrywanie dziewczyny, chłopak zawsze zajmuje się muzyką a przynajmniej tak słyszałam ale. Przyszedł wieczór i Jeremi z wielkim uśmiechem odebrał mi swoją rolę i zaczął miksować dodawać coś od siebie i usuwać. Deimon rozpalił ognisko a jakieś dziewczyny zaczęły znosić alkohol itp. Siedziałam z boku nie dając się wciągnąć do tłumu świetnie tańczących. Dei gdzieś zniknął ale co ja mam poradzić... wzięłam jedno piwo jabłkowe bo tylko takie lubię. Wypiłam i wróciłam do namiotu, po godzinie zasnęłam. Byłam wykończona a nie miałam ochoty kolejnego dnie na próbie żeby się to odznaczało. Wyrwał mnie ze snu głos i to nie jeden a dwa, jedne należał do Deimona a drugi do Jasper ( Jego najlepszego przyjaciela ). Udawałam że dalej śpię, ale to o czym mówili było tak... nieprzyzwoite
(W dzisiejszych czasach chyba tylko ja używam tego zwrotu ). Poczułam od nich sporą dawkę alkoholu i na pewno byli upici. Na początku było nawet miło słuchać jak mówią że jestem słodka i ładniutka ale kiedy usłyszałam co Deimon proponuje a Jasper się zgadza podnoszę się. Deimon lekko się uśmiecha tak jak bym mu tylko pomogła że w tym momencie się obudziłam. Patrzę z przerażeniem na nich bo wiem co chcą zrobić. Deimon złapał mnie za nogę i powoli ręką powędrował do mojego czułego miejsca. Odpycham go i szybko wstaję jednak ich jest dwóch. Zaczynam krzyczeć ale wszyscy się dobrze bawią.
- Zamknij się ! - Mówi Jasper a Deimon znów zaczyna wędrować po moim udzie. Wstaję gwałtownie ze łzami w oczach. Jasmer łapie mnie za bluzkę a ja się wyrywam ale i tak rozdarła się. Uciekam z płaczem z namiotu i lecę przed siebie żeby znaleźć się jak najdalej od tego namiotu. Słyszę jeszcze jak klną za mną. Kiedy jestem już prawie przy wodzie zwalniam i idę normalnym krokiem. Łzy już ciekną mi z oczu ale trochę się uspokoiłam. Zaczęłam patrzeć w wodę. Kiedy usłyszałam szelest odwróciłam się z przerażeniem w oczach że to oni. Na szczęście to był tylko chłopak Su... musiał zobaczyć że coś się stało i zareagować albo znów mu przeszkadzam w czymś. Przełknęłam ślinę żeby zatrzymać łzy ale on jednak zauważył że płaczę i zapytał :
- Co się stało ? - moje ramiona lekko opadają a ja nie chcę znów się rozpłakać więc wstrzymuję oddech wycieram łzy ale kolejna łza spływa po moim policzku. Nie potrafiłam odpowiedzieć bo bym musiała przy tym się rozpłakać. Spojrzałam na niego i powiedziałam cicho
- Nic ważnego - to było straszne kłamstwo ale jednak nie mogłam mu powiedzieć to musiało zostać moją tajemnicą... jedną z wielu. Przełknęłam gule w moim gardle i usiadłam nad wodą nagle sobie uświadomiłam że on jedyny się zainteresował tym dlaczego jest mi smutno... - dziękuję - dodałam, chłopak nie ukrył zdziwienie i przysiadł się do mnie sama nie wiem dlaczego przecież jest na obozie gdzie jest około trzydziestu dziewczyn które się na jego widok ślinią po za tym ma Su. Spojrzałam na niego żeby znaleźć wytłumaczenie jednak nie mogłam z jego wyrazu twarzy nic wyczytać. Odwróciłam głowę w stronę wody i zaczęłam mówić przyciszonym głosem.
- Dobrze że nie spałam - chyba zaczęło go interesować co mówię. - Mogli by mi zrobić krzywdę. - dukam tak cicho że jeżeli to słyszy to musi być bardzo skoncentrowany. Patrzę na koszulkę która jest rozdarta i zawieszam w tym miejscu wzrok. Widzę krew ale skąd ona się tu znalazła. Rozchylam lekko rozdarte części bluzki i widzę niewielką ranę zadaną czymś ostrym. Najwidoczniej przez tę adrenalinę nawet nie poczułam tego. Chłopak patrzy na ranę i pytającym spojrzeniem patrzy na mnie a ja nic nie odpowiadam... w moich oczach wraca przerażenie jak słyszę swoje imię. Serce zaczyna mi bić szybciej a ja mogę liczyć uderzenia "raz,dwa... trzy". Zza drzew widzę postać Jaspera. Chyba mnie nie zauważył bo poszedł dalej i potem usłyszałam głos Deimona
- Szmata nam uciekła - wzdrygłam się. I pokazałam chłopakowi żeby siedział cicho bo może się to dla nas (w szczególności mnie ) źle skończyć. Chłopak dopiero z trzecią moją prośbą zgadza się ale i tak nie musiał. Mógł po prostu odejść i mnie tu zostawić a jednak on tu został.
- Jutro ją dorwiemy... wróci, musi wrócić - słyszę jak wychodzą i są coraz dalej. Znów zaczynam płakać. Nie mam jak wrócić do domu, najbliższa wioska jest jakieś półgodziny drogi ale jest noc a na dodatek mam ranę która zaczęła mnie boleć.
- N... nie musisz tu siedzieć - powiedziałam bo przecież tak właściwie to raczej mnie nie lubił. - jakby cie pytali o mnie to nie widziałeś mnie...dobra - patrzę na niego i staram się wstać. Jeżeli chcę dojść do tej wsi to wolę do póki ta rana jeszcze nie boli. Gdy wstaję zaczyna mi się kręcić w głowie i prawie że upadam, nie upadłam dzięki Dylanowi który w ostatniej chwili mnie złapał. Wzdycham i chyba już piąty raz mówię :
- Dzięki... - zaczynam kasłać... wiedziałam że to wszystko się źle skończy ale nie że aż tak. Chłopak staje naprzeciwko mnie dalej trzymając mnie za rękę. Przełykam ślinę zamykam oczy i mam nadzieję że to tylko sen że tak na prawdę nie jest tak jak jest. Otwieram jednak Dylan dalej stoi przede mną.